Co to takiego jest to ESA pisałem już wcześniej. Przypomnę tylko, że konstrukcja modelu ESA obwarowana jest pewnymi warunkami zawartymi w regulaminie umieszczonym na stronie ACES Polska lub RC Pabianice.
Bez względu na to, czy mamy zamiar brać udział w zawodach czy nie, warto przeczytać regulamin i dostosować swój model do jego wymogów. Dobrze jest wypisać sobie w punktach najważniejsze przepisy, aby w czasie pracy nad modelem mieć je pod ręką. Jeśli chcemy budować model od podstaw, warto zamówić przynajmniej gotowe skrzydła z odpowiednim profilem np. w sklepie Cyber Fly. Jeśli ktoś posiada doświadczenie w wycinaniu takich skrzydeł i odpowiedni sprzęt, wystarczy mu płat EPP. Możemy też zrobić taki model z zestawu oferowanego w kilku sklepach internetowych.
Zestaw modelu, najczęściej zawiera oprócz podstawowych elementów, trochę drobiazgów jak dźwigienki, pręty węglowe itp. Możemy też trafić na promocję z pełnym wyposażeniem. Do większość zestawów dołączony jest prosty rysunek w formie instrukcji montażu. Jak praktyka pokazuje, instrukcja taka bywa czasem zbyt lakoniczna dla początkującego modelarza bez doświadczenia w budowie takich modeli. Stąd właśnie ten artykuł.
Tak więc do budowy modelu ESA będą potrzebne:
Z sieci do kompletu ściągamy sobie rysunki, rzuty, malowanie samolotu, którego model właśnie robimy.
Na początek jedna istotna uwaga. Surowe części wycięte z EPP mają ostre krawędzie. Jeśli przewidujemy użycie modelu w zawodach, możemy tak zostawić (zdjęcia 3-4). Krawędzie takie mogą lepiej chwytać prześlizgującą się taśmę przeciwnika. Jedynie końce skrzydeł można zaokrąglić lub wręcz ukształtować jak w oryginale. Jeśli nie będziemy tym modelem walczyć, robimy z krawędziami co nam się podoba. Jednak zaokrąglenie krawędzi bez uprzedniego nabrania wprawy daje wręcz przeciwny efekt do zamierzonego.
Skrzydła i statecznik poziomy mają nacięte lotki i ster wysokości. Taki niedocięty materiał EPP stanowi doskonały zawias, bez luzów i szczelin. Przed rozpoczęciem montażu należy te zawiasy wyluzować poprzez kilkukrotne przegięcie. W dół oczywiście tyle, ile pozwoli szerokość wycięcia. W górę przeginamy aż górna powierzchnia lotki dotknie górnej powierzchni skrzydła. Kilkukrotne przegięcie od oporu do oporu powinno spowodować, że lotka będzie trochę opadać pod własnym ciężarem. Czasem taka metoda nie pomaga i zawias nadal jest sztywny. Można odrobinę pogłębić nacięcie lutownicą transformatorową. Potrzebny będzie do tego drut miedziany o średnicy zbliżonej do 0,5 milimetra. Trzeba wykonać z niego grot o odpowiedniej długości. Do krawędzi skrzydła przyklejamy delikatnie na CA listewkę ale tylko na samych końcach. Na tej listewce opieramy grot lutownicy i delikatnie wytapiamy nadmiar materiału. Jeśli jeden zabieg nie pomoże, możemy wysunąć odrobinę grot i ponowić próbę. Następnie wsuwamy nóż pod listewkę aby odskoczyła od pianki. Cały ten zabieg ma na celu odciążenie i tak już słabiutkich serw stosowanych do tych modeli. Mają siłę wychylać stery ale walczyć z tępymi zawiasami już nie. Jeśli nie posiadamy lutownicy lub boimy się takiej akcji, możemy zgiąć zawias do oporu i przeszlifować delikatnie drobnym papierem ściernym. Szlifowanie takie osłabia materiał w tym miejscu więc dobrze jest powstałą wskutek tego „mechatość” przytopić delikatnie żelazkiem lub wetrzeć UHU Por albo bezbarwny silikon.
Kolejna czynność to przycięcie na wymiar wzmocnień z prętów węglowych. Zaczynamy od najdłuższych odcinków, czyli skrzydeł. Składamy połówki skrzydeł i przymierzamy pręta. Szykujemy dwa takie kawałki (mają być jednolite przez całą rozpiętość). To samo robimy z kadłubem. Na końcu, z tego co zostało, przycinamy kawałki do statecznika poziomego. I od niego zaczynamy wklejanie wzmocnień. Wysuwamy nożyk na 2mm i po linijce nacinamy materiał na tą właśnie głębokość wzdłuż krawędzi zawiasu, w odległości ok. 10mm.
Następnie wciskamy pręta w nacięcie. Przy tej czynności czasami pianka na brzegu nacięcia może być wciągnięta w szczelinę razem z prętem. Trzeba ją delikatnie wyciągnąć czubkiem noża. Zalewamy szczelinę rzadkim CA. Po wcieknięciu kleju, możemy po wierzchu poprawić średnim CA i potraktować go przyspieszaczem. Gotujący się klej zaleje nam ładnie szczelinę. Trzeba tylko uważać, aby nie przesadzić z klejem, aby nie powstał brzydki karb. To samo robimy na przeciwległej powierzchni. Trzeba zwrócić uwagę, aby pręty wypadły dokładnie w tej samej linii.
Teraz możemy sobie wyznaczyć linię bazową, względem której będziemy ustawiać poszczególne elementy modelu. Tu posługujemy się ściągniętymi wcześniej planami lub rzutami samolotu.
Linia ta ma przebiegać poziomo przez kadłub na wysokości osi silnika. Na rys. 4 jest to zielona linia oznaczona literą „b”. Równolegle do tej linii ma być wklejony statecznik poziomy – czerwona linia „a”. Jeśli statecznik pionowy jest osobnym elementem, przyklejamy go po wklejeniu statecznika poziomego. Jeśli natomiast jest integralną częścią kadłuba, nie wsuniemy statecznika poziomego w przygotowaną fabrycznie szczelinę. Przecinamy więc statecznik wzdłuż fioletowej linii przerywanej „d”. Sprawdzamy, czy szczelina lub miejsce pod statecznik jest równoległe do linii bazowej
Mając linię bazową, możemy wkleić pręty węglowe w kadłubie. Wklejamy je tak, aby nie dochodziły do wręgi silnika. Cofająca się przy uderzeniu wręga (ugięcie EPP) spowoduje spory nacisk na pręty. Może to narobić trochę bałaganu. Jeśli zostały nam jeszcze kawałki prętów węglowych, możemy ich użyć do wzmocnienia ogona. Kawałkiem pręta stalowego, wygiętego w płaskie „U” łączymy połówki steru wysokości – rys. 2b
Przed przyklejeniem statecznika poziomego musimy sobie go odpowiednio ustawić. Możemy więc sobie na nim narysować dwie poprzeczne linie po obu stronach osi symetrii (dwie czerwone linie na rys. 4). Odległość między nimi to grubość statecznika pionowego. Przez zrobione wcześniej przecięcie wsuwamy statecznik w kadłub i ustawiamy tak, aby było widać po obu stronach kadłuba narysowane wcześniej linie. Blokujemy statecznik przy natarciu szpilką nr 1 – rys. 4. Ustawiamy statecznik względem kadłuba zgodnie z rys. 5, aby odległości L1 i L1’ były jednakowe. Blokujemy statecznik szpilką nr 2.
Dzięki temu to ustawienie już się nie zmieni. Pozostało nam ustawić kąt prosty statecznika poziomego względem statecznika pionowego. Robimy to za pomocą dwóch ekierek lub miękkiej taśmy z podziałką (metoda opisana w poradach). Dokładnie ustawiony statecznik przyklejamy średnim CA i przyspieszaczem. Po wpuszczeniu kleju w szczelinę między statecznikiem poziomym a kadłubem, staramy się nie dopuścić aby wciekł zbyt głęboko. Wytrzymałość powierzchownej spoiny jest wystarczająca do latania a w razie kraksy wyrwie się tylko odrobinka pianki a nie pół statecznika. W razie naprawy takiego uszkodzenia, łatwo jest ustawić statecznik na poprzednim miejscu. Po wklejeniu statecznika, wypełniamy szczelinę w kadłubie kawałkiem pianki, zostawiając wystarczającą ilość miejsca na swobodne ruchy łącznika połówek steru wysokości.
Możemy teraz wkleić dźwigienkę w ster wysokości. Tu mogą być zastosowane różne warianty w zależności od upodobań, wygody lub funkcjonalności. W większości modeli widziałem dźwigienki wklejane od spodu. Sam też tak mam w swoich modelach. Sposób ten jest pewnie estetyczny ale ma jedną wadę. Dźwignia serwa połączona jest z dźwignią steru drutem o średnicy 0,8 mm. W czasie wychylania steru wysokości w górę, co praktycznie w kombacie stanowi 90% jego działania, dźwignia na sterze jest pchana. Powoduje to mniejsze lub większe wyginanie się drutu uzależnione od wyluzowania zawiasów, prędkości lotu, wielkości wychylenia drążka, ramienia dźwigienki i odległości serwa od statecznika. Jest to zjawisko powodujące zmniejszenie skuteczności steru wysokości oraz różne jego wychylenia zależne od wspomnianych już warunków. Można w połowie długości drutu wkleić w kadłub jakiś wspornik, coś w rodzaju przelotki. Mniej estetyczne rozwiązanie to wklejenie dźwigienki w górną powierzchnię steru wysokości. Dźwigienka przy wychylaniu steru w górę jest ciągniona, drut się nie wygina więc siła serwa wykorzystana jest całkowicie. Drut będzie się wyginał przy wychylaniu steru w dół, ale to nie ma jak wspominałem, większego znaczenia.
Drugą zaletą wklejenia dźwigienki od góry jest możliwość zastosowania dłuższego popychacza z drutu a dzięki temu zamontowania serwa bliżej środka ciężkości. Może to mieć wpływ na lepszą zwrotność modelu.
Dźwigienkę wklejamy w nakłute zaostrzonym drutem zagłębienia pianki, wkraplając w nie średni CA. Pamiętać należy, aby otwór w dźwigience wypadł dokładnie nad osią zawiasu steru wysokości.
Skoro mamy już wklejony statecznik poziomy, możemy sobie wstępnie zamontować serwo steru wysokości. Jeśli wkleiliśmy dźwigienki od spodniej strony steru, wypada zamontować serwo w takiej odległości, aby drut popychacza się nie wyginał. W tym celu wyginamy koniec drutu w popularną czwórkę i zakładamy na dźwignię steru. Na dźwignię serwa zakładamy blokadę i wsuwamy w nią popychacz. Uruchamiamy serwo, blokujemy popychacz na dźwigni i mocno trzymając serwo sprawdzamy, czy popychacz się nie wygina. Metodą prób ustalamy położenie serwa.
Obrysowujemy serwo i wycinamy otwór z lekką tolerancją na minus. Serwo ma wchodzić w otwór dosyć ciasno. Teraz możemy przykleić kawałki cienkiej sklejki (1mm) pod konsolki serwa. Możemy też ostrożnie obkurczyć cienką koszulkę na obudowie serwa i wkleić je na dowolny klej (UHU, silikon, CA) łącząc tylko koszulkę z pianką. Ale to dopiero po malowaniu. Sposób mocowania i połączenia serw ze sterami pokazany jest na rys. 6
Można popychacz na obu końcach wygiąć w „czwórkę” a mniej więcej na środku zrobić załamanie w celu dokładnego wyregulowania neutrum steru. Można też dać blokadę z jednej a nawet z dwóch stron. Regulacja jest łatwiejsza ale takie rozwiązanie oczywiście zwiększa ciężar.
Kolejną czynnością może być wklejenie wręgi silnikowej. Odradzam mocowanie silnika za wręgą. Już przy niewielkiej kolizji z ziemią lub w powietrzu silnik może po prostu odfrunąć z dwoma kawałkami pianki. Przy mocowaniu silnika przed wręgą, dwa wspomniane kawałki pianki odfruwają jako osobne elementy a silnik najczęściej zostaje. Spotyka się mocowanie silnika za wręgą na różne sposoby. Stosuje się dodatkowe kawałki sklejki wklejone wzdłuż kadłuba, zarówno pionowo, jak i poziomo. Uważam, że jest to ostateczność w przypadku, gdy chce się koniecznie zastosować posiadany już silnik, a inne zamocowanie nie jest możliwe. Lepiej jednak, o ile finanse pozwolą, kupić silnik specjalnie do takich modeli dedykowany. Kosztuje 28-35zł w zależności od sklepu. Dobrze jest przykręcić dodawany do silnika krzyżak. Ułatwia przymocowanie silnika do wręgi i regulację wychyleń. Tak więc przygotowujemy kawałek solidnej sklejki o wymiarach wnęki i grubości 2 mm, przymierzamy silnik, wiercimy otwory pod wkręty i ewentualnie pod wystającą z tyłu silnika ośkę. Wręgę wklejamy na dowolny klej, bez żadnego pochylenia i odchylenia. Jeśli zajdzie potrzeba, zrobimy to umieszczając podkładki pod krzyżak silnika.
W następnym odcinku dokończymy budowę i zajmiemy się malowaniem, montażem wyposażenia, oblotem i regulacją.