data publikacji: 24 kwietnia 2006, dodał: Andrzej 293 odsłon

Me-109 po sezonie 2005 – przemyślenia

W sezonie (2005) mój Me-109 zrobił już dużo więcej lotów niż w poprzednim. Po korektach w wyważeniu nie sprawiał już żadnych kłopotów. Po oswojeniu się z jego nieco odmiennym od akrobacyjnych modeli zachowaniem przyszło prawdziwe zadowolenie z lotów. Szczególny odlot był jak w powietrzu ganiały się cztery modele. Trzy z nich miały przyczepione taśmy. Cięć ani kraks nie było ale tak bliskie przeloty i ciasne manewry podnosiły poziom adrenaliny nie tylko pilotom. W końcu to coś nowego. Do tej pory najczęściej odbywały się pojedyncze loty różnych modeli. Każdy czekał na swoją kolejkę. Kombatami można natomiast latać tylko z przerwą na tankowanie. Jest to także dobra szkoła odpalania i regulacji silnika bo przecież kilku musi wystartować jednocześnie. Do pełni szczęścia potrzebny jest wygolony niemal po samej ziemi pas do lądowania. Przy prawidłowym podejściu model nie doznaje żadnych uszkodzeń. Będąc na zawodach w Łasku, oczywiście tylko jako widz, widziałem, co wyprawiają modele w wysokiej trawie mimo niemal perfekcyjnych podejść do lądowania.

Po zakończeniu sezonu mogę już stwierdzić, że kamuflaż zdał egzamin. Jak już pisałem, malowany jest ftalową farbą podkładową. Początkowo chciałem użyć akrylów ale nie mogłem dostać odpowiednich kolorów. Z niecierpliwości użyłem tego, co miałem w domu. Farba błękitna na spód to biała podkładowa zabarwiona błyszcząca niebieską. Dzięki temu nie jest całkiem matowa, podobnie jak Humbrol do plastików. Farba zielona to także biała podkładowa zabarwiona barwnikami do farb emulsyjnych, dla różnych odcieni przyciemniana czarnym matem. Żółta i szara identycznie. Zielona początkowo po zabrudzeniu sie paliwem delikatnie barwiła szmatę w czasie wycierania. Nie widać było jednak żadnych niepożądanych efektów jak prześwity, nadmierny połysk itp. Po nasiąknięciu olejem w stałych miejscach przestała brudzić i problem zniknął. Okazało się, że tak dorobione farby dobrze kryją już przy bardzo cienkiej warstwie. Wcześniej oczywiście gruntowałem wszystko rzadkim cellonem. Może przy następnym kombacie sprawdzę jak zachowują się akryle. Mogą być wygodniejsze przy naprawach bo szybciej schną nie śmierdzą i nie tworzy się na nich kożuch jak na olejnych a pędzel myje się w wodzie.


Do góry