Łączenie przewodów uszkodzonych lub przedłużanych
Czasem potrzebujemy przedłużyć lub połączyć przewody o takim samym przekroju gdy wymiana na nowe jest zbyt skomplikowana lub nie chcemy otwierać urządzenia. Przykładem może być wymiana wtyczki przy akumulatorze Li-Po do nadajnika RC. Wypada w takim wypadku odciąć oryginalną wtyczkę i połączyć przewody od wtyczki pochodzącej ze starego pakietu. Nie lutujemy przewodów na zakładkę, nawet wtedy, gdy nie chcemy zbytnio pogrubiać połączenia. Po odizolowaniu końców przewodów na długości około 10-15mm, nakładamy na jeden z przewodów odpowiedniej długości koszulkę termokurczliwą a odizolowane końce mocno skręcamy. Następnie zwilżamy kalafonią i zalewamy cyną, po czym obcinamy nadmiar takiego połączenia, nasuwamy koszulkę i obkurczamy opalarką lub zapalniczką. Takie połączenie, mimo, że powoduje powstanie zgrubienia, jest dosyć pewne i nie wprowadza niepotrzebnych oporów. Nie używamy do tego celu innych topników niż kalafonia, ponieważ po podgrzaniu mogą wcieknąć pod izolację przewodu, skąd nie będzie możliwe ich usunięcie. W przyszłości przewód może w tym miejscu skorodować. Usterkę taką trudniej jest zlokalizować, ponieważ występuje w miejscu niewidocznym.
Gdy lutujemy cieńsze przewody do różnych złącz czy wtyczek, ściągami izolację o milimetr mniej niż potrzeba. Podczas lutowania, izolacja pod wpływem temperatury potrafi się odrobinę skurczyć i odsłonić żyłę przewodu tyle, ile trzeba.
Lutowanie akumulatorków NiMH
Zanim akumulatory litowo polimerowe wyprą całkowicie z użytku starsze typy ogniw, pewnie czas jakiś będą używane do zasilania odbiorników i serw w modelach z napędem spalinowym, wciąż popularne akumulatorki NiMH. Aby ich połączenie było odporne na wstrząsy i wibracje, są fabrycznie klejone i elektrycznie łączone za pomocą zgrzewania. Nie zawsze jednak fabryczne pakiety odpowiadają nam ceną , pojemnością lub kształtem. Możemy więc sami zrobić sobie odpowiedni pakiet, łącząc posiadane ogniwa za pomocą lutowania. Niektóre źródła podają, że akumulatorki powinny być lutowane w stanie rozładowanym. Nie powinny też być zbytnio nagrzewane w czasie lutowania. Dlatego odpada lutowanie ich za pomocą dużej lutownicy grzałkowej z grubym grotem. Wystarczy do tego celu zwykła lutownica transformatorowa z grotem wykonanym z przewodu elektrycznego o przekroju 1,5mm2. Używanie samej kalafonii też nie jest zbyt skuteczne w przypadku lutowania akumulatorków. Ja stosuję bardzo prosty i skuteczny sposób, który tu opiszę.
Pierwszą czynnością jest pobielenie za pomocą cyny, miejsc lutowania przewodów łączących poszczególne ogniwa. Przygotowałem sobie mały pojemnik ze wspomnianym wcześniej Fosolem, za pomocą którego można precyzyjnie nanosić niewielkie ilości tego środka na lutowane powierzchnie. Miejsc tych nie potrzeba czyścić mechanicznie. W miejscu lutowania stawiamy małą kropelkę Fosolu, nabieramy odrobinę cyny na grot lutownicy i dotykamy nim miejsce, w którym jest kropla Fosolu. Zamiast nabierać cynę na grot, możemy dotknąć nią miejsca lutowanego równocześnie z grotem. Wystarczy pół sekundy i na akumulatorku tworzy się ładna, połyskująca i mocno przylegająca kropla cyny. W tak krótkim czasie powierzchnia lutowana nagrzewa się tylko w niewielkim obrębie tej kropli. W ten sposób przygotowujemy sobie wszystkie ogniwa. Następnie robimy mostki do połączenia ogniw. Mostki powinny być zrobione z przewodu o dużej ilości bardzo cienkich drucików. Przewód taki jest odporniejszy na drgania i ewentualne złamanie. Przekrój przewodu dobieramy sobie do przewidzianego obciążenia. Izolację ścinamy, jak poprzednio, pod niewielkim kątem, uważając, aby nie uszkodzić żadnego drucika w wiązce. Odizolowane końce mostków również pobielamy cyną. Najlepiej jest przytknąć koniec przewodu do kalafonii i dotknąć go grotem lutownicy. Przewód ładnie zatopi się w kalafonii. Następnie dotykamy przewodu jednocześnie grotem i cyną, która w tym momencie ładnie rozleje się i przeniknie miedzy żyły przewodu. Należy to jednak robić krótko, aby cyna nie dostała się pod izolację, ponieważ mostek może stać się sztywny na większej długości, przez co stanie się mniej odporny na drgania. Możemy też pominąć zabieg z kalafonią, ale przy gorszej jakości cyny, efekt również może nie być najlepszy. Gotowe mostki lutujemy do plusowych elektrod akumulatorków. Mają być ładnie zalane w kropli cyny.
Następnie sklejamy akumulatorki wąskimi paskami z cienkiej taśmy dwustronnie klejącej i owijamy je zwykłą taśmą samoprzylepną. Taśma dwustronna zapobiega przesuwaniu się i uciekaniu ogniw podczas owijania taśmą jednostronną. Oczywiście, można to zrobić klejem CA ale w przypadku wymiany ogniwa, trudno tak sklejony pakiet rozdzielić bez uszkodzenia izolacji. Pakiet połączony na taśmę można też w miarę potrzeby wyginać w niewielkim zakresie. Na ostatnim zdjęciu widać taki pakiet, wygięty celem umieszczenia pod łożem silnika. Takiego umiejscowienia wymagało wyważenie modelu. Jeśli uprzemy się jednak na CA, dobrze jest każde ogniwo okleić na końcach taśmą klejącą i dopiero tą taśmę kleić, łącząc w ten sposób ogniwa. W razie potrzeby rozdzielenia ogniw, wystarczy porozcinać taśmę na akumulatorkach. Lutujemy więc drugie końce mostków do minusowych elektrod akumulatorków, zostawiając wolne elektrody (plusową i minusową) w akumulatorkach skrajnych. Do nich lutujemy przewód z wtyczką, służący do podłączenia pakietu do wyłącznika. Miejsca lutowania dokładnie przecieramy wilgotną ściereczką lub gąbką, aby usunąć resztki Fosolu. Następnie taśmą klejącą oklejamy każdy lutowany punkt, aby zabezpieczyć mostki przed drganiami. Całość owijamy cienką pianką, którą odpowiednio zabezpieczamy folią spożywczą lub taśmą klejącą przed odwijaniem się. Na pakiecie wypisujemy nazwę firmy, rodzaj ogniw i pojemność. Jeśli zamiast płaskiego, lepiej pasuje nam pakiet z dwóch warstw, możemy akumulatorki przedzielić elementem z jednorazowej strzykawki. Po obcięciu tłoczka i przycisku mamy gotowy element, dzięki któremu ogniwa nie będą nam uciekać na wszystkie strony podczas klejenia.
Obecnie coraz częściej do zasilania nadajników RC stosowane są akumulatory Li-Pol. Cenowo nie odbiegają od firmowych NiMH. Wymagają jednak solidniejszej ale i droższej ładowarki. Nie każdy nadajnik znosi też napięcie w pełni naładowanego lipola. Jeśli ktoś lata wyłącznie spalinami i uważa, że zakup takiej ładowarki nie jest finansowo korzystny, może sobie zlutować tradycyjny pakiet. Sposób postępowania jest identyczny, jak opisany wyżej, tylko liczba ogniw się podwaja i zmienia się sposób ułożenia ogniw. Po złożeniu akumulatorków w pakiet, możemy całość usztywnić, wsuwając w środek rurkę węglową lub drewniany kołek o średnicy 6mm i o długości pakietu. W ten sposób uzyskamy niemal identyczny pakiet jak ten zużyty. Będzie odrobinę dłuższy o grubość lutów, ale w każdym nadajniku miejsca w zupełności wystarczy. W zasadzie można kupić gotowy pakiet NiMH do nadajnika w przystępnej cenie. Jednak w tej cenie lub nawet niższej, kupimy ogniwa o niemal dwukrotnie większej pojemności i chyba zdecydowanie nowszej dacie produkcji.