Na imprezę wybraliśmy się drugiego dnia zawodów. Pomimo kiepsko zapowiadającej się pogody w Radomiu, ja, Krzysiek i mój stary zapakowaliśmy swoje cztery litery w samochód i pojechaliśmy do Łasku. Pierwszy raz widzieliśmy taki czad mimo udziału tylko czterech zawodników. Walki kombatów były równie zaciekłe w powietrzu, jak i na ziemi (żartobliwe docinki i komentarze – jak to wśród dobrych znajomych). Widać było, że towarzystwo świetnie się bawi (bo o to przecież chodzi). Każdemu startowi towarzyszyły głośne okrzyki bojowe. Odbyły się cztery walki i tylko jedno, ale za to efektowne cięcie taśmy. W przerwach miedzy walkami można było porozmawiać z zawodnikami i dowiedzieć się, jak naprawdę jest zbudowany kombat, rozwiązania konstrukcyjne, stosowane sztuczki ułatwiając ścięcie wstążki. Modele prezentowały się różnie. Jedne ładniejsze inne mniej. Kilka miało wiele śladów po poprzednich walkach. Nie o to jednak chodzi. W powietrzu i tak wszystkie są ładne bo nie widać szczególów. Model do walki powietrznej ma przede wszystkim z grubsza przypominać myśliwca z II (lub I) wojny światowej, posiadać doskonale pracujący silnik i doskonałego pilota. Jeden z zawodników miał ciągłe kłopoty z silnikiem ale nie „pękał”. Latał powoli ale taśmy nie dał sobie uciąć. Inny miał problemy ze zgaszeniem silnika i musiał latać do wypalenia paliwa – pozostali ze zrozumieniem i cierpliwością czekali, aż wyląduje. Co tu dużo pisać? To trzeba samemu zobaczyć.
Dlatego jeśli będziecie mieli okazję pojechać na takie zawody, to nie zastanawiajcie się. Drobna uwaga – przed wybraniem się na takie zawody dobrze jest trochę poczytać na temat tej dyscypliny w internecie lub w Modelarzu. Ułatwia to obserwację i zrozumienie o co chodzi. Idealną relację przedstawiającą klimat zawodów można przeczytać na stronie modelarzy z Pabianic.
Więcej informacji (modelarze z Pabianic):